Drewniana willa, zwana przez lokalną społeczność Czarnówką, jeszcze niedawno zwracała uwagę swoją dużą ciemną bryłą. Stała w Falenicy, na rogu ul. Jagienki i Patriotów (67/69), jej przedwojenny adres to Aleja Józefa Piłsudskiego 10. Taki pojawił się w przewodniku po linii otwockiej pt. Letniska Falenickie oraz w powszechnie używanej książce telefonicznej Warszawy i okolic na lata 1939/40, jako skład desek Chaima Frydmana. Magazyn zapewne był gdzieś w pobliżu dużej willi, obszerna działka mieściła także mniejszy, drewniany dom parterowy, stojący w głębi do dziś.
Dom był duży, na planie prostokąta, piętrowy z wysokim dachem i trzema dwukondygnacyjnymi werandami, jedną w szczycie i dwiema usytuowanymi dość nietypowo względem słońca bo od północno-wschodniej strony, podczas gdy zwykle letniskowe domy stawiano tak, by południowe słońce wpadało na werandy. Bardzo możliwe, że któryś z lokali mieścił w sobie sklep czy biuro handlowe i ważny był bezpośredni dostęp do domu od strony ulicy. Być może dla letników, którzy prawdopodobnie tu przyjeżdżali, istotniejsze od słonecznej kąpieli było uczestniczenie w życiu miasteczka, a werandy służyły jako punkty obserwacyjne do śledzenia sytuacji na peronach dworca kolejowego – centrum kulturalnego, towarzyskiego i biznesowego.
Willa miała jeszcze jedną, wyróżniającą spośród innych, ciekawostkę architektoniczną – zewnętrzną, zabudowaną szalówką klatkę schodową, przylegającą do ściany szczytowej budynku, od wschodnio-południowej, najbardziej nasłonecznionej strony. Trudno powiedzieć, czy tak ją zbudowano od razu, czy pierwotnie była tu kolejna piętrowa weranda, a dodatkowe schody w jej miejscu wymusiło późniejsze użytkowanie.
Nawet kiedy willa, opuszczona przez lokatorów, jeszcze tkwiła uparcie pośród drzew, patrząc na nią niełatwo było wyobrazić sobie jej pierwotny wygląd. Liczne budki i dobudówki, dawne odkryte werandy zabudowane rozmaitymi materiałami, spowodowały zatarcie obrazu.
Taki był powojenny los większości komunalnych domów, aby ocieplić mieszkania czy powiększyć skromny metraż lokatorzy działali według własnego gustu i możliwości, a czasem według wytycznych. Tuż po wojnie, kiedy rodzinom przydzielano niewielkie lokale w opuszczonych budynkach – tych, którym udało się przetrwać czas rozbiórek i pożarów – władze administrujące nieruchomością czasem same wydawały polecenia zmian. W Archiwum Państwowym zachowały się protokoły oględzin domów administrowanych przez Gminę Letnisko Falenica z 1948 roku. Komisja powołana przez Zarząd Gminy podejmowała decyzję, jakiego rodzaju remonty należy wykonać, przydzielała określoną ilość materiałów, zwykle papy i lepiku na pokrycie dachu, oraz wydawała dyspozycje, np.: „rozebrać resztki werandy bliźniaczej i kosztem uzyskanego materiału postawić omawiany ustęp”. Prace czasem wykonywała ekipa gminna, często lokatorzy mieli obowiązek zrobić wszelkie naprawy na własny koszt.
Być może dom Chaima Frydmana właśnie wtedy został przebudowany i zyskał dodatkową zewnętrzną klatkę schodową, chociażby dla lepszej komunikacji i bezpieczeństwa przeciwpożarowego – zapewne liczba zakwaterowanych w nim rodzin była duża.
Willa, jaka pozostała na fotografiach, zrujnowana i przebudowana, musiała być kiedyś atrakcyjną budowlą. Nie znalazłam w archiwach źródła nazwy, „Czarnówka” pojawiała się w przekazach mówionych mieszkańców Falenicy. Ostatnio, w przestrzeni medialnej zaczęto używać nazwy „Czarnuszka”. Piotr Grzegorczyk, autor notatki w Gazecie Wawerskiej, napisał ją na podstawie rozmowy z synem Alfreda Kobusa, który reprezentował interesy spadkobierców właściciela, opiekował się całą nieruchomością, można zatem przyjąć podaną historię rodziny i domu oraz nazwę willi jako prawdziwą.
O falenickich Frydmanach zachowało się nieco informacji, całkiem sporo w porównaniu z innymi żydowskimi mieszkańcami linii otwockiej, o których istnieniu świadczy tylko nazwisko zapisane na mapie, czy na liście opuszczonych nieruchomości. Śladu osób nieposiadających zbyt wiele próżno szukać.
Chaim Frydman miał wysoką pozycję w społeczności lokalnej, zarówno żydowskiej, polskiej czy niemieckiej. Był poważnym przedsiębiorcą, z desek, którymi handlował, korzystali wszyscy, szczególnie tu, gdzie budownictwo drewniane rozwijało się w latach 20. i 30. niezwykle burzliwie. Zapewne kupowali u niego prywatni inwestorzy, ale obsługiwał też poważniejsze przedsięwzięcie gminne – dostarczał na kredyt drewno, potrzebne do budowy szkoły w Falenicy, w 1930 roku zaksięgowano spłatę wystawionego przez niego weksla za drewno na 1000 zł.
Drugi skład materiałów drzewnych i opałowych w Falenicy prowadził na placu PKP H. Goldsztajn. Jego syn Baruch poślubił później, już w czasie wojny, jedną z córek Chaima, zapewne rodziny były zaprzyjaźnione i raczej współpracowały w biznesie niż rywalizowały ze sobą.
Chaim Frydman należał do Zarządu Gminy Letnisk Falenickich, wiemy o tym dzięki fotografii, opublikowanej przez Jadwigę Dobrzyńską w książce Falenica moja miłość. I choć trudno zidentyfikować z całą pewnością jego osobę bo opis jest niepełny, zdjęcie i podany skład uświadamia, że należał do elity wielokulturowego miasteczka.
W gminie Letniska Falenickie kilka nieruchomości należało do osób o nazwisku Frydman: Chaim Josek był właścicielem domu na Piłsudskiego 26, Szmerek na Leśnej 7 w Falenicy Skarb (dziś to Michalin), a Jankiel Frydman posiadał dom na obszernej posesji przy ulicy Kwiatowej 6 w Michalinie.
Czy była to jedna rodzina, nie wiemy.
O kilku willach letniskowych, należących do ojca, wspomina córka Chaima – Guta w relacji powojennej, zachowanej w Księdze Pamięci Falenicy. Opisuje także losy rodziny w getcie falenickim i warszawskim, ślub z Baruchem, ukrywanie się pod werandą michalińskiej willi.
Guta, zwana też Gitlą, albo Kryśką – we wspomnieniach Ireny Kuklewiczowej z domu Wronko, której rodzina zamieniła się z Frydmanami na domy podczas wielkich przeprowadzek, gdy okupant ogłosił granice getta – przeżyła wojnę. Jej mąż także, oboje dzięki fałszywym dokumentom, a właściwie dzięki pieniądzom rodziców, za które można było kupić nową tożsamość, lekarstwa na tyfus, na który zapadła Guta, a pewnie też opłacać kryjówki i milczenie wielu osób.
Po wojnie wyjechali do Izraela.
Być może więcej będziemy wiedzieć o rodzinie Frydmanów i całej społeczności przedwojennej Falenicy, gdy uda się wreszcie przetłumaczyć na język polski i wydać Sefer Falenic w całości.
Willa Czarnówka spaliła się latem 2020 roku, pozostał mały dom zwany Andrzejówką, oraz jeden z domów letniskowych w Michalinie – obecnie w niezbyt dobrym stanie. Dwa inne, choć przetrwały wojnę, później zniknęły.
Tekst i fotografie: Lidia Głażewska Dańko, 2018, 2019
Fot. z książki Jadwigi Dobrzyńskiej, brak autora i źródła
Źródła:
– Przewodnik Letniska Falenickie. 1938
– Gazeta Wawerska, http://gazetawawerska.pl/2019/10/03/willa-czarnuszka/
– AP w W-wie, Oddział w Otwocku, Akta Gminy Letnisko Falenica, j. 11, 37, 250
– Za Barbara Wizimirska „Zapamiętane” – fragment Sefer Falenic, tłumaczenie Agata Kondrat
– Tomasz Urzykowski, Gazeta Wyborcza, 18 sierpnia 2017
Whats up! I just want to give an enormous thumbs up for the good information you have got here on this post. I will likely be coming back to your blog for more soon.
PolubieniePolubienie
Welcome! 🙂
PolubieniePolubienie
Wracając z pracy widziałem jak płonie… Wstyd przyznać, ale przez kilkadziesiąt lat mijałem ten budynek jadąc czy idąc i nigdy nie przyjrzałem mu się dokładnie, a teraz już go nie ma… Na szczęście jest Twój fantastyczny, wnikliwy tekst i zdjęcia, doskonała cyfrowa pamięć o tym miejscu…
PolubieniePolubienie
Dziękuję, cieszę się, że nie tylko ja chcę zapamiętać i zapisać to co znika. Polecam inne wpisy, niestety sporo domów już nie istnieje, te które zostały, będą już niezbyt długo. A informacje o ich hustorii znaleźć to wyzwanie. 🙂 Ale jest też kilka pocieszających przykładów – wyremontowane.
PolubieniePolubienie
Dokładnie! Dziś spacerując po Otwocku zauważyłem, że ktoś zabrał się za remont świdermajera stojącego naprzeciw wejścia do SP3 na ul. Kościuszki. Na razie powstał stylowy, piękny płotek w stylu, ale widziałem rusztowania, więc remont ruszy lada chwila:).
PolubieniePolubienie
Wspaniale.
PolubieniePolubienie
Gratuluję wnikliwego tekstu. Małe sprostowanie. Oczywiście rozmawiałem z mieszkającą w Andrzejówce córką Alfreda Kobusa, ale to jej rodzony brat Marek przekazał mi w rozmowie telefonicznej garść zapamiętanych faktów z historii budynku oraz rodziny właścicieli. Oboje powtarzali wielokrotnie, że ich nieżyjący ojciec Alfred, plenipotent Frydmanów i Goldsteinów, byłby najwłaściwszym adresatem moich pytań.
PolubieniePolubienie
Dziękuję, zaraz poprawię na syna Marka. 🙂
PolubieniePolubienie